Opowiadanie zostało napisane w ramach programu stypendialnego Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego – Kultura w sieci. Współautorami są dzieci ze Szkoły Podstawowej nr 10 w Białymstoku.
Park, położony w pobliżu cyrkowego wozu Mistrza Marcela, to niezwykłe miejsce. Mimo że nie jest tak rozległy jak park miejski, w którym mieszkają nimfy wodne, kryje w sobie tyle samo wyjątkowego uroku i tajemnicy. Nie tylko daje stałe schronienie stworzeniom, takim jak Chrum, czy też chwilowo służy za dom fantastycznym stworzeniom, na przykład Pani Strach i Panu Złość, ale też sprawia, że odpoczywające w nim osoby mogą przeżyć niesamowite przygody. Taka przygoda spotkała również Emkę i Karola.
To był czerwcowy dzień, a dokładnie ostatni dzień szkoły. Słońce zbliżało się do samego szczytu pogodnego nieba i grzało tak mocno, że krasnolud już trzy razy zmieniał ławkę, szukając tej położonej w najbardziej zacienionym miejscu. Na tej ostatniej posiedział tylko minutę, bowiem na końcu parkowej alejki pojawiła się jego siostrzenica. Szła zapatrzona w komórkę, którą pożyczyła od Mamy w celu nagrania szkolnej uroczystości.
Krasnolud zerwał się z miejsca i podbiegł w stronę siostrzenicy, zapominając zupełnie o opartym o ławkę toporze.
– I jak? Zdałaś? – Głos wuja był przepełniony niecierpliwością, ale też i lekką obawą.
– Pewnie! Do tego mam świadectwo z czerwonym paskiem – zaśmiała się Emka, a Karol odetchnął z ulgą. Dziewczynka z radością pomachała dokumentem przed nosem krasnoluda. – Teraz mogę w pełni cieszyć się wakacjami. Ciekawe, jakie przygody spotkają nas w ciągu tych dwóch miesięcy?
Karol nie zdążył odpowiedzieć, bo zza jego pleców dobiegło pytanie o to, czy ktoś szuka ciekawej przygody. Gdy się odwrócił, zobaczył niskiego mężczyznę o pulchnej twarzy ozdobionej wąsikiem oraz brzuchu, który przypominał piłkę. Sympatyczny nieznajomy był ubrany w krótkie zielone szorty i koszulę w różowo-czarną kratkę. Na głowie miał fikuśny melonik.
– Czy ktoś tu szuka ciekawej przygody? – zapytał ponownie mężczyzna. Widząc, jak Emka kiwa głową, powiedział radośnie – Dobrze trafiliście! Jestem kolekcjonerem przygód i chyba mam jedną, która was zaciekawi.
Krasnolud bardzo się zdziwił. Słyszał o chłopcach kolekcjonujących gry komputerowe, dziewczynkach zbierających figurki, znał tez krasnoluda mającego w swoim domu tysiąc dwa topory z różnych stron świata, ale nigdy nie spotkał osoby z takimi zainteresowaniami. Dlatego nieufnie zapytał:
– A czy można kolekcjonować przygody? Przecież one same się przytrafiają i nie sądzę, by można było je zbierać. – Następnie rzucił oskarżycielsko – A w ogóle, drogi nieznajomy, jeśli możesz to robić, to gdzie je przechowujesz?
Mężczyzna poczerwieniał na twarzy i zaczął przepraszać za roztargnienie, przez które się nie przedstawił. Oznajmił, że nazywa się Zbigniew i jest miłośnikiem dobrych przygód, a do tego naukowcem. Kilka lat temu wynalazł maszynę, która pomaga przenosić się w czasie.
– Dzięki niej mogę przemieszczać się pomiędzy wymiarami i szukam fascynujących zdarzeń. Następnie wyjaśnił:
– Nie muszę ich przechowywać, krasnoludzie, wystarczy tylko, że uruchomię moje urządzenie, które wytworzy pole siłowe. Ono jest bramą czasu. A przygoda, w którą mogę was zabrać, rozgrywa się w magicznym miejscu, w pięknej puszczy, ale więcej nie zdradzę. Sami zobaczycie. Państwo pozwolą, że zaproszę do przygody.
Tu wyjął z tylnej kieszeni swoich szortów mały pilot i wycelował zwężający się koniec urządzenia w pobliskie drzewa. Następnie nacisnął przycisk, powodując powstanie wielkiej powierzchni wyglądającej jak miniaturowy wzburzony ocean.
Emka, nie czekając na reakcję wuja, skoczyła w stronę przejścia. Karol złapał się za głowę, bo nie tylko nie spodziewał się po siostrzenicy tak nieodpowiedniego zachowania, ale też miał złe przeczucia, co do rozpoczynającej się przygody. Przecież nie znał tego mężczyzny, więc nie wiedział, jakie ma zamiary. Nie mógł pozwolić, by nieroztropna dziewczynka weszła tam sama. Dlatego wskoczył za nią do portalu, zapominając o toporze wciąż opartym o ławkę.
Jakże wielkie było zdziwienie wojowników, kiedy z nieba, tuż obok konia wielkiego księcia litewskiego Gedymina, któremu służyli, spadła dziwnie ubrana dziewczynka, a za nią niski brodacz. Szybko utworzyli z własnych ciał mur osłaniający księcia, wyciągnęli miecze, chwycili w dłoń zakończone ostrymi grotami włócznie i skierowali je w stronę niespodziewanych gości. Ci zaś podnieśli się z ziemi i rozpoczęli kłótnię, nie zważając na to, co wokół nich się dzieje.
– Ile razy ci mówiłem, młoda damo, że nie można… – krasnolud kipiał ze złości.
– Ale on proponował przygodę – Emka próbowała usprawiedliwić swoje zachowanie.
– No i co z tego? Mało ich przeżyłaś?
– Jeszcze jedna nie zaszkodzi.
Będąc świadkiem tak zajadłego sporu, Gedymin nakazał żołnierzom, aby przepuścili go w stronę nieznajomych.
– Najmocniej przepraszam, że przeszkadzam jaśniepaństwu w dyskusji, ale czy możecie tak nie krzyczeć? Uszy od tego bolą.
Krasnolud z siostrzenicą dopiero teraz spostrzegli, że znajdują się nie w parku czy mieście, ale w lesie. A do tego w świecie zupełnie innym niż ten, w którym żyła Emka. Świadczył o tym ubiór otaczających ich mężczyzn oraz korona osadzona na głowie najwyższego z nich, bardzo przystojnego.
– Jestem książę Gedymin. Z kim mam przyjemność? Co robicie w moim lesie? – książę zwrócił się do krasnoluda.
Karol przedstawił siebie oraz siostrzenicę. Gedymin podejrzliwie zapytał:
– Skoro jesteś krasnoludem, to gdzie masz topór?
Wówczas dotarło do Karola informacja. Bardzo posmutniał, bo każdy krasnolud jest mocno przywiązany do swojej broni. Jednak wiedział, że nie cofnie czasu i musi radzić sobie w takim położeniu, w jakim się znalazł. Rozpoczął opowieść o tym, jak znaleźli się w lesie. Książę i jego świta nic z niej nie rozumieli. Nic też nie dało ponowne wyjaśnienie. Gedymin machnął dłonią, nie chcąc przedłużać postoju, i zaproponował:
– Szukacie przygód? A więc ruszajcie ze mną! Ja też je kocham. Na pewno znajdziemy jakąś fajną.
Krasnolud z siostrzenicą zgodzili się. W sumie już samo spotkanie wielkiego księcia litewskiego było wydarzeniem, do którego Emka będzie wielokrotnie wracała, a dodatkowo szykowała się jeszcze większa przygoda.
Książę wskoczył na konia i wyciągnął dłoń w stronę dziewczynki. Krasnolud umiejscowił się na siodle za najlepszym towarzyszem księcia. Cała kompania – która składała się z dziesięciu mężczyzn na koniach i dwóch jadących na pustym wozie oraz krasnoluda z dziewczynką – ruszyła przed siebie.
W trakcie drogi książę wyjaśnił, że pusty wóz przeznaczony jest na tura, na którego poluje w tej puszczy. Emka posmutniała, słysząc te słowa. Przykro jej było, że zwierzę poniesie śmierć. Dziewczynka nigdy nie lubiła przemocy, a tym bardziej zabijania, nawet tego pokazanego w filmach lub grach komputerowych. Na szczęście, jak oznajmił Gedymin, jego wojownicy od kilkunastu godzin tropili monstrualne zwierzę, lecz nadaremnie. Ono wciąż wymyka się myśliwym.
Krasnoludowi bardzo spodobał się pomysł polowania. Z utęsknieniem wspominał czasy, gdy wraz ze swoimi towarzyszami z klanu biegał za jeleniami i dzikami, których mięso trafiało później na rożna oraz do krasnoludzkich spiżarni. W pewnym momencie Emka przerwała wujowi:
– A nie lepiej polować na zwierzęta obiektywem?
– Obiektywem? – zaciekawił się książę Gedymin.
– Tak, robić zdjęcia komórką. Można je potem wrzucić na Instagram. Można też kręcić filmy na YouTube.
– Komórka? Zdjęcia? YouTube? – nie rozumiał książę – Instagram? Właściwie czym lub kim jest ten insta? I dlaczego waży tylko gram?
Emka zaśmiała się i wyjaśniła Gedyminowi tajemnicę. Książę kręcił głową z niedowierzaniem, nie mogąc za nic sobie uzmysłowić, czym jest owo urządzenie, na którym można tworzyć i oglądać obrazy, a do tego takie, które żyją. Wtedy siostrzenica Karola przypomniała sobie, że ma przy sobie smartfon, którego pożyczyła jej Mama.
Książę oniemiał, widząc ekran, na którym mógł palcem zmieniać obrazy i uruchamiać filmy. Niestety, władca nie mógł skorzystać z aplikacji do oglądania filmów zamieszczonych w sieci. YouTube nie działał, bo w czasach Gedymina nie było Internetu.
Emka, aby pokazać działanie telefonu, zaprosiła wszystkich mężczyzn do zdjęcia. Umieściła aparat na pobliskim pieńku i ustawiła samowyzwalacz na dziesięć sekund. Następnie podbiegła do czekających na nią osób. Aparat uwiecznił dziewczynkę, przy której stał wielki książę litewski Gedymin, krasnolud, a za nimi jedenastu wielgachnych książęcych wojowników, szczerzących zęby w przyjacielskim uśmiechu.
Następnie wszyscy ruszyli w dalszą drogę, wypełniając czas rozmowami. Emka opowiedziała Gedyminowi o swojej rzeczywistości, szkole, koleżankach i wielkiej podróży do Bramy Opowieści, która miała związek z pojawieniem się Pani Strach oraz Pana Złość. Wielki książę litewski po dokładnym wysłuchaniu relacji przyznał, że oprócz tego, iż wszystkie dzieci muszą chodzić do szkoły i faktu, że w czasach, w których żyją Emka z Karolem, wszyscy używają nowoczesnych technologii – ich światy są właściwie takie same. Bowiem w czasach Gedymina ludzie też mają przyjaciół, czegoś zawsze się uczą, a także przeżywają mnóstwo niesamowitych przygód. Wtem jeden z jego wojowników przerwał wypowiedź władcy, wykrzykując:
– Uwaga! Niedźwiedź!
Na drodze stało gigantyczne zwierzę. Wściekle lśniące oczy oraz otwarty pysk, z którego na ziemię spadały krople śliny i wydobywał się groźny ryk, nie świadczyły o tym, aby miś pałał sympatią do książęcej ekipy. Karol odruchowo sięgnął po topór, lecz znalazł tylko puste miejsce. Mając go przy sobie, mógłby stanąć do walki ze zwierzęciem, stając w obronie swojej siostrzenicy oraz pozostałych osób. Na szczęście broń nie była potrzebna. Gedymin nakazał wszystkim spokój. Sam natomiast zsiadł z konia, po czym zrobił coś szalonego i niezwykle niebezpiecznego. Podszedł do niedźwiedzia.
Emka zasłoniła oczy, nie chcąc widzieć, jak dzikie zwierzę rozszarpuje nowo poznanego znajomego na kawałki. Jednak zamiast odgłosów walki i pożerania usłyszała stanowcze, męskie, ale zarazem łagodnie uspokajające słowa:
– Już dobrze, w porządku, spokojnie. Nie ma czym się denerwować. Spokojnie. No mówię, spokojnie. Gdzie z tą łapą? Spokojnie.
Zaskoczona dziewczynka przez palce zobaczyła, jak Gedymin tuli do siebie niedźwiedzia, jakby ten był olbrzymią pluszową zabawką. Nie mogła w to uwierzyć. Władca wyjaśnił jej i krasnoludowi tajemnicę. Wcale nie miał super mocy ujarzmiania dzikich zwierząt. Po prostu bestia, która przytulała się do niego i lizała chropowatym jęzorem, przyjaźniła się z Gedyminem od małego.
Kilka lat temu książę znalazł kilkumiesięcznego misia żałośnie płaczącego przy ciele swojej matki, która zginęła w pułapce kłusowników. Mężczyzna zabrał nieporadnego malucha do zamku, gdzie go wychował. Nadał mu imię Łobuz ze względu na oryginalny charakter. Gdy zwierzę podrosło, uznał, że nie warto trzymać go w niewoli. Dlatego wypuścił przyjaciela do lasu. Często wzajemnie się odwiedzali.
– W takim razie mam pytanie. Dlaczego Łobuz ryczał na nas?
– Ponieważ uznał naszą kompanię za obcych i nie poznał mnie w tej grupie. – Gedymin drapał kudłatego przyjaciela po brzuchu. – Niedźwiedzie bardzo nie lubią, gdy wchodzi się na ich teren, a to właśnie zrobiliśmy. Wybacz Emko, że nie pozwalam zbliżyć ci się do Łobuza, co zapewne chciałabyś zrobić. Jednak nie mogę narazić cię na niebezpieczeństwo. Słodko wyglądające zwierzę do końca pozostanie dziką bestią.
Emka dała znak głową, że rozumie troskę litewskiego księcia. Zapytała, czy w takim razie może zrobić zdjęcie, i uzyskała zgodę władcy. Dobrze, że zrobiła to w tym momencie, bo dwie minuty później Łobuz liznął swojego przyjaciela po twarzy na pożegnanie i niespodziewanie zniknął w lesie.
Książę dostrzegł, że nieopodal rosną jagody. Jako wielki miłośnik leśnych owoców oznajmił wszystkim, że mają kilka minut wolnego. Zachęcił towarzyszy do ruszenia na jagodobranie, równocześnie dając wolną rękę tym, którzy woleli poleniuchować na trawie. Emka z wujem oraz dwóch wojowników przyłączyli się do władcy.
Idąc jagodowym szlakiem, przedzierali się przez gęstwinę i coraz bardziej oddalali się od reszty towarzyszy. Nagle doszli do końca lasu. Spostrzegli cudowny widok. Znajdowali się na pięknej polanie zakończonej na horyzoncie linią drzew. Rosło na niej mnóstwo polnych kwiatów, nad którymi wirowały owady i ptaki. Pośrodku tego malowniczego miejsca znajdował się potok. Nieco spragniony władca podszedł do wody. Gdy już ugasił pragnienie, wyszeptał:
– Ależ to czysty, biały stok. – Chwilę zastanowił się i wykrzyknął – Przecież można by nad nim zbudować dwór myśliwski albo nawet założyć wieś.
– A jak ją nazwiemy? – zapytał jeden z wojowników Gedymina.
– Myślę, że najlepsze są proste nazwy. One są najładniejsze. Proponuję Białystok. Co wy na to?
Wszyscy zgodzili się z władcą. Książę po nasyceniu oczu przepięknym widokiem zaproponował przyjaciołom powrót do pozostałych wojowników.
– Skoro już mowa o powrotach, to może byśmy wrócili do naszego świata? – wuj krasnolud zwrócił się do Emki. – Te jagody rozbudziły we mnie wielki apatyt. Z chęcią zjadłbym soczystego schabowego z ziemniakami. Co ty na to?
– Wujku, ale jak my wrócimy do naszej rzeczywistości? Przecież nie mamy pilota, żeby uruchomić teleport. – Emka była przerażona, że może już więcej nie zobaczyć Mamy i Taty.
– Nie martwcie się! – Gedymin wskazał w stronę lasu. – Spójrzcie, na tych dwóch drzewach zapisane są jakieś liczby. Może mają one związek z waszym przybyciem? A jeśli tak, to na pewno pomogą wam wrócić do domu.
Krasnolud z Emką podeszli do rosnących blisko siebie drzew. Nie zdążyli przeczytać do końca namalowanych jakby woskową kredką cyfr, kiedy nagle spostrzegli, że znów znajdują się w parku.
Krasnolud bardzo się ucieszył, że jego topór wciąż stoi oparty o ławkę. Odetchnął z ulgą, przytulając broń do siebie. Cichutko wyszeptał do niej:
– Niby nie było mnie tylko chwilę, a stęskniłem się za tobą, jakby minęły lata. Przepraszam, że cię zostawiłem, ale wiesz, musiałem chronić małą.
Emka sprawdziła, czy ma ze sobą komórkę. Telefon tkwił w jej kieszeni. Wyjęła go i uruchomiła aplikację ze zdjęciami. Do jej oczu napłynęły łzy. Wszystkie fotografie z księciem Gedyminem zniknęły. Była zrozpaczona tym, że nikt nie uwierzy w jej przygodę. Wuj jednak nie pozwolił siostrzenicy płakać.
Wyjaśnił, że w dzisiejszych czasach prawie wszyscy ludzie zapomnieli o tym, że z przeżytych chwil liczą się najbardziej te, które budzą nasze wspomnienia, a nie te utrwalone na zdjęciach. Dlatego należy pielęgnować to, co zachowujemy w naszej pamięci, a nie liczyć ilość wykonanych zdjęć.
Emka uśmiechnęła się i przyznała wujowi rację. Zauważyła też, że nigdzie nie widzi sympatycznego nieznajomego ubranego w krótkie zielone szorty oraz koszulę w różowo-czarną kratkę. Krasnolud stwierdził, że naukowcy są zawsze zabiegani, dlatego nie potrafią usiedzieć w jednym miejscu. Rozpoczął opowieść o tym, jak znajomy znajomego jego stryja postanowił zostać naukowcem. Jednak Emka nie dowiedziała się, co z tego wynikło, bo dotarli do domu, w którym czekał na nich pyszny obiad.
Ilustracje do opowiadania znajdują się na stronie projektu na Facebooku LINK
Najnowsze komentarze