Back to Home

Wuj krasnolud w Internecie – Kraków

Opowiadanie zostało napisane w trakcie spotkania online w Nowohuckim Centrum Kultury w ramach programu stypendialnego Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego – Kultura w sieci

Jeśli widzisz, że twój wuj, niosąc dwa kubki herbaty, potyka się o krawędź dywanu, wpada do obrazu wiszącego na ścianie i znika w nim na amen, to nie masz czasu zastanawiać się, jakie będą konsekwencje rozlanej na podłodze herbaty. Wstajesz z kanapy i ruszasz mu na ratunek. Rzucasz się w stronę obrazu i przelatujesz przez malowidło. Tak właśnie postąpiła Emka, skacząc wprost do portretu Helenki z wazonem.

– Wujku, gdzie my jesteśmy? – Emka rozglądała się po pustym pomieszczeniu w kształcie kuli, której ściany wyłożone były ekranami śnieżących telewizorów. Dziewczynka wisiała w powietrzu nad krasnoludem, który również był zaskoczony widokiem tego miejsca, w którym najwyraźniej nie było grawitacji.

– Nie mam pojęcia. Wiem tylko, że wpadłem do ulubionego obrazu Mamy.

– A ja wpadłam do niego za tobą.

– Halo, halo, kto tu jest? – odezwał się jakiś męski głos. Był stanowczy, nieco zaskoczony, ale kryjący w sobie mnóstwo ciepła i dobroci. – Kto do mnie mówi?

Emka z krasnoludem spojrzeli po sobie zdziwieni. Przedstawili się. Głos odezwał się ponownie, a ukryte w nim zaskoczenie zamieniło w zdenerwowanie:

– Nic z tego nie rozumiem. Co to za bzdury?! Krasnolud? Dziewczynka? W mojej głowie?

– W głowie? – zdziwił się Karol z siostrzenicą. Następnie zaczął opowiadać o tym, jak znaleźli się we wnętrzu pomieszczenia w kształcie kuli.

– Ach, wpadliście przez mój obraz – głos znów stał się radosny. – To znaczy, że moja sława nie przeminie tak szybko, skoro portret Helenki, który właśnie ukończyłem, wisi w waszym domu.

– Właśnie ukończyłeś? To znaczy, że jesteś autorem ulubionego obrazu mojej mamy? – zapytała z fascynacją Emka.

– Tak, nazywam się Stanisław Wyspiański – przedstawił się nieznajomy właściciel głosu. – A wy jesteście gośćmi w moich myślach. Pierwszy raz spotykam się z czymś takim, jednak miło mi was gościć. Mam nadzieję, że nie zostaniecie tu na zawsze, bo trudno mi będzie zebrać myśli, słysząc wasze głosy.

Emka zapytała mężczyznę o to, dlaczego tak bardzo zależy mu na sławie. Wtedy na telewizorach pojawił się gigantyczny obraz Krakowa. Widok najpierw przybliżał się i oddalał, aż w końcu krasnolud z siostrzenicą dostrzegli wawelskie wzgórza. Ich obraz powiększał się. Wyspiański mówił, a ilustracją do jego słów była projekcja wspomnień, które Emka z Karolem z zafascynowaniem oglądali, niczym w kinie 3D.

– Dzwon Zygmunt na Wawelu jest wyjątkowy. Bije tylko w dni uroczystości kościelnych oraz najważniejsze święta w Polsce. Od zawsze fascynował mnie jego dźwięk. Dlatego postanowiłem wraz z kolegami zagrać na nim. To zdarzyło się w 1881 roku. Wraz z przyjaciółmi z gimnazjum zakradliśmy się w nocy na wieżę w północnej części katedry wawelskiej. I wyobraźcie sobie, że jakimś cudem czterem młodym chłopcom udało się poruszyć serce dzwonu, do którego uruchomienia potrzeba aż dwunastu silnych mężczyzn! Naprawdę nie wiem, jak nam się to udało, ale rozbudziliśmy śpiący już od dwóch godzin Kraków.

Emka roześmiała się, kiedy ujrzała, jak zaspani mieszkańcy wychodzą z domów, a chłopcy uciekają z wieży. Wówczas dotarła do niej przerażająca prawda. Z budynku wybiegło tylko trzech. Jeden z nich stał, nieruchomo wpatrując się w bijący dzwon. Chciała ostrzec go krzykiem, ale było już za późno.

Dwóch mężczyzn podbiegło do niego i trzymając za ręce, zaprowadziło do biskupa. Duchowny był wściekły, że ktoś obudził go w nocy, a do tego bez przyczyny i bez pozwolenia bił w dzwon. Szarpał chłopca za ubranie.

– Ten dzwon nie może bić bez okazji – krzyczał na mnie biskup. – A poza tym nie może bić dla byle dzieciaka.

Oznajmił, że na dźwięk Zygmunta trzeba zasłużyć. Słysząc te słowa, postanowiłem, że stanę się tego godzien. Obiecałem sobie, że kiedyś mój ukochany dźwięk rozedrga powietrze w Krakowie i zrobi to tylko dla mnie. Dlatego zostałem artystą.

Jak się później okazało, mimo wszystkich starań Wyspiański wciąż czekał, aż Zygmunt zagra  specjalnie dla niego. Dlatego bardzo się ucieszył, że jego sława nie przemija mimo upływu ponad stu lat. Emka nie potrafiła odpowiedzieć artyście na pytanie, czy dzwon w końcu zagrał na jego cześć.

Wyspiański znów się rozmarzył, wspominając wszystkie chwile, które czyniły z niego wyjątkowego artystę. We wnętrzu jego umysłu przewijały się wspomnienia dotyczące literatury, teatru, malarstwa, architektury, a nawet takie, w których Stanisław Wyspiański kończył projekty mebli. W pewnym momencie wizje zaczęły blednąć, aż w końcu całkiem znikły, pozostawiając po sobie smutne puste ściany. Wówczas do wnętrza kuli dobiegł dźwięk chrapania.

Jak się okazało, mężczyzna, w którego myślach gościli przybysze z przyszłości, po prostu zasnął. Kula zaczęła się kręcić i wyrzuciła Emkę i Karola z obrazu.  Nagle znaleźli się w domu, tuż koło kałuży rozlanej herbaty i rozbitych kubków.

Oczywiście ani Emce, ani jej wujowi nie w głowie było teraz sprzątanie tego bałaganu. Dziewczynka i krasnolud szybko pobiegli do drugiego pokoju, aby znaleźć informację o tym, czy dzwon Zygmunt zagrał dla Wyspiańskiego. Okazało się, że tak, ale stało się to dużo później niż w momencie, gdy ukochany obraz Mamy został namalowany przez artystę.

Ilustracja do opowiadania znajduje się na stronie projektu na Facebooku LINK

Leave a Reply