Opowiadanie zostało napisane w ramach programu stypendialnego Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego – Kultura w sieci. Współautorami są dzieci ze Szkoły Podstawowej nr 22 we Wrocławiu.
Kiedy koło pobliskiego sklepu spożywczego, podczas robót drogowych, pojawia się zespół archeologów, z pewnością wróży to początek wspaniałej przygody. Tak też było i tym razem.
O tym, że robotnicy odkryli coś pod nawierzchnią starej ulicy i wezwali specjalistów od wykopalisk, Emka dowiedziała się nie z radia, telewizji czy internetu, ale od sąsiadki. Kobieta opowiadała o niebywałym znalezisku Mamie. Gdy tylko znajoma zmieniła temat rozmowy na otwarcie nowego salonu kosmetycznego, dziewczynka szybko pobiegła do wuja.
– Odkryli? Pod ulicą koło spożywczego? Szykuj się do drogi – nakazał krasnolud. – Pamiętaj też o zabraniu topora.
Emka pobiegła do swojego pokoju, a Karol zanim naszykował się do wyjścia, przetarł ostrze swojej broni. Po dwunastu minutach byli koło sklepu.
Sąsiadka miała rację. Teren przed spożywczym ogrodzony był taśmami oplatającymi wielki dół, w którym znajdowały się dwa kamienne szczyty. Przypominały dwie wieże. Karol już kiedyś widział podobne obiekty. Mało tego, korzystał z nich, bowiem tworzyły one portal do przeszłości. Ich konstruktorem była rasa szmaragdowych elfów, wywodzących się z legendarnej Atlantydy, które przed wiekami królowały na świecie.
Krasnolud zapytał Emkę, czy ma ochotę na małą przygodę, na przykład taką w świecie dinozaurów. Siostrzenica chętnie się zgodziła, dlatego oboje zeszli na dół. Krasnolud szukał na kamieniach instrukcji, dzięki której mógłby uruchomić portal. Szybko ją znalazł, odczytał, a na koniec wykonał zawarte w niej wskazówki. Przestrzeń pomiędzy kamiennymi wieżami przyjęła postać falującego oceanu.
– Wujku, a w jaki sposób wrócimy do naszych czasów? Mam nadzieję, że tym razem nie będzie tak, jak kiedyś, gdy pomagaliśmy księciu Gedyminowi. Nie chcę martwić się o drogę powrotną.
– Nie martw się, to jest portal, który przenosi do przeszłości tylko na określony czas. Zgodnie z opisem otwierającym przejście ustawiłem czas na dwadzieścia minut. Nawet nie zdążysz się znudzić. Chodź, dinozaury już na nas czekają.
Jednak zamiast ryku tyranozaura przywitała ich kluska. Trafiła wprost w środek nosa krasnoluda, odbiła się i poleciała dalej ulicą. No właśnie, ulicą. Emka dobrze wiedziała, że w czasach gdy po ziemi chodziły monstrualne jaszczury, nie było ulic, domów, ani ludzi, którzy przechadzali się wokół nich i jeździli na koniach. Dziewczynka zwróciła na to uwagę.
– Hmm, instrukcja była trochę zatarta, więc… Chyba źle ją odczytałem – mówił krasnolud, jak gdyby nic się nie stało. – Ale popatrz, jesteśmy w jakimś dziwnym średniowiecznym świecie, gdzie witają gości latającymi kluskami. Myślę, że tu też miło spędzimy czas.
– Dziwnym średniowiecznym świecie?
Okazało się, że to był ten sam świat. Precyzując, dwójka podróżników w czasie znalazła się w średniowiecznym Wrocławiu. Dowiedzieli się o tym od rosłego mężczyzny, który podbiegł do nich z pytaniem, w którą stronę poszybowała kluska.
– Czegoś tu nie rozumiem – zamyślił się krasnolud i poprawił topór na swoich plecach. – Nigdy nie słyszałem, by kluski ot tak biegały sobie po ulicy.
– Bo to nie jest zwyczajna kluska. Pochodzi z magicznego garnka mojej żony – odrzekł zakłopotany mężczyzna, pośpiesznie wyjaśniając przebieg wydarzeń.
Wszystko zaczęło się od chwili, kiedy zasnął pod kościołem św. Idziego. Mężczyzna był zmęczony, głodny i bardzo chciało mu się spać. Dlatego znalazł kącik, w którym uciął sobie drzemkę. Wtedy przyśniła mu się zmarła małżonka. Kobieta była przerażona jego wyglądem, bowiem bardzo zmizerniał od jej odejścia. Dlatego obiecała mu pomóc, zsyłając dar w postaci kociołka z jego ulubioną potrawą – kluskami śląskimi. Aby najeść się do syta, wdowiec miał sięgać po danie tylko wówczas, gdy będzie głodny oraz pamiętać, by w garnku została choć jedna kluska. Gdy mężczyzna się obudził, stało przed nim naczynie z parującymi, pysznym kluskami śląskimi. Zgłodniały rzucił się na jedzenie. Gdy na dnie została już ostatnia kluska, właściciel cudownego garnka przez chwilę się wahał. Miłość do klusek wygrała jednak z silną wolą. Kiedy sięgnął po ostatnią kluskę, ta wyskoczyła nagle z garnka i uciekła. W ten sposób rozpoczął za nią pościg.
Emka z Karolem postanowili pomóc mężczyźnie. Zaczęli biec za kluską-uciekinierką. Ścigali zwinne maleństwo przez cały Wrocław, biegnąc ulicami takimi jak: Iwonicką, Strzegomską, Chabrową czy też Tuwima. Zatrzymali się na chwilę na Zielińskiego, w miejscu, w którym za kilkaset lat powstanie szkoła podstawowa, bo zgubili trop. Jednak mieszkający tam dobrzy ludzie wskazali im, dokąd poleciała sprytna kluska.
Pościg zakończył się nieopodal miejsca, w którym krasnolud z Emką zjawili się we Wrocławiu. Kluska w końcu z braku sił albo chęci do dalszej ucieczki, pozwoliła się do siebie zbliżyć.
– Teraz już mi nie uciekniesz! – krzyknął mężczyzna, który jeszcze bardziej zgłodniał po wyczerpującym pościgu. Rzucił się na nią całym ciałem. – Mam cię, kluseczko!
Jednak bardzo się pomylił. Kluska zwinnie wymknęła się spod spadającego na nią właściciela cudownego garnka. Oderwała się od ziemi, odbiła się od murów bramy i wylądowała na szczycie, gdzie zamieniła się w kamień.
Tej nocy mężczyźnie znów się przyśniła żona. Kręciła głową, śmiejąc się z jego łakomstwa. Groziła palcem, wypominając nieposłuszeństwo. Jednak obiecała pomóc. Rano, gdy jej mąż się obudzi, dostanie drugą szansę. Trzeba zawsze ją dawać tym, którzy żałują swoich postępków i przyznają się do winy. Ważne jest też, mówiła, aby dzielić się z innymi, a przecież tuż obok mężczyzny spało dwoje podróżników w czasie. Mężczyzna podziękował małżonce, a gdy się ocknął, zobaczył, że garnek znów jest pełen.
– Kluski śląskie na śniadanie. To jest to! – Krasnolud rozkoszował się smakiem potrawy. – Pycha!
Jedli we trójkę z jednego garnka. Oblizując palce. Emce bardzo podobała się taka forma zjadania posiłku: zbliżała do siebie biesiadników oraz sprawiała, że jedzenie smakowało trzykrotnie lepiej. Nagle spostrzegła, że na dnie garnka została jedna kluska. Przeraziła się, bo gospodarz już po nią sięgał.
Co było dalej, tego się nie dowiedziała, bowiem portal przywołał ją i wuja do czasów współczesnych.
Na szczęście czas spędzony w przeszłości biegł szybciej niż czas teraźniejszy. Okazało się, że Emka z Karolem wrócili już po dwudziestu minutach, a nie po niecałej dobie, którą spędzili w średniowieczu. Gdy tylko weszli do domu, usłyszeli wołanie Mamy:
– Obiad jest na stole.
– Mamo, co dzisiaj ugotowałaś?
– A miałam apetyt na kluski śląskie. Ty i Tata też je lubicie.
Ilustracja do opowiadania znajduje się na stronie projektu na Facebooku LINK
Najnowsze komentarze