Back to Home

Wuj krasnolud w Internecie – Zabłudów

Opowiadanie zostało napisane w ramach programu stypendialnego Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego – Kultura w sieci.  Współautorami są dzieci ze Szkoły Podstawowej w Zabłudowie.

Najlepszy odpoczynek to ten na łonie natury. Z takiego założenia wychodzili Mama i Tata, którzy postanowili spędzić pewien wczesnojesienny weekend na Podlasiu. Na miejsce odpoczynku wybrali wieś Nowosady położoną obok miasteczka o charakterystycznej nazwie – Zabłudów.

– A są tam grzyby? – zapytał krasnolud, niecierpliwie kręcąc się na tylnym siedzeniu samochodu.

– Na pewno – zapewniła go Emka. – Przecież jedziemy do miejsca, w którym jest mnóstwo lasów. Ba, znajdziemy się w regionie, który porastają najpiękniejsze puszcze w Polsce. Dlatego na pewno znajdziemy tam mnóstwo grzybów.

– To dobrze – krasnolud odetchnął z ulgą i znów zaczął się wiercić, tym razem z zadowolenia.

Godzinę później dojechali do pięknego domku leżącego nieopodal lasu Kudra. Tam rodzice Emki wynajęli na weekend dwa pokoje, w których mieli wspólnie spędzić miły, rodzinny weekend. Po obiedzie wszyscy udali się na spacer po lesie. Krasnolud bacznie pilnował, by Emka pamiętała o koszu, do którego będą wrzucać zebrane grzyby.

Każdy zapalony grzybiarz wie, jak bardzo wciągające są takie leśne polowania na przysmaki w kapeluszach. Gdy tylko człowiek zacznie tropić maślaki, rydze czy borowiki, zapomina o otaczającym go świecie i skupia się na tym, co znajduje się pod drzewami, paprociami, czy też ukrywa się w kupce mchu za złamaną gałęzią. Emka z Karolem dali się ponieść urokom grzybobrania, niepostrzeżenie oddalając się od Mamy i Taty.

W pewnym momencie dziewczynka ocknęła się z tego leśnego transu. Kilkukrotnie zawołała rodziców, lecz nie słyszała żadnej odpowiedzi. Spróbowała krzyknąć wspólnie z Karolem, lecz wciąż odpowiadało im tylko echo. Przestraszona, musiała powiedzieć to na głos:

– Wujku! Zgubiliśmy się.

– Po pierwsze nie zgubiliśmy, a chyba zgubiliśmy. Po drugie może jednak nie zgubiliśmy się, lecz odeszliśmy tak daleko, że do twoich rodziców nie docierają nasze głosy – uspokoił ją krasnolud. Zasugerował, żeby zawrócić i pójść tą samą drogą, którą przyszli. Tak też zrobili.

Po kwadransie zaniepokojona Emka zapytała wuja, czy aby na pewno zmierzają w dobrym kierunku. Krasnolud odpowiedział twierdząco, ale po kolejnych piętnastu minutach sam zaczął w to wątpić. Do tego dziwnie się czuł.

Mimo że był pogodny słoneczny dzień, odczuwał zimno przeszywające go od stóp do głów. Co jakiś czas wyziębienie ustępowało napływającej znienacka fali gorąca. Krasnolud spojrzał na Emkę. Ona też lekko drżała.

– Wujku, co się dzieje. Jest mi tak zimno. Boję się!

– Spokojnie, zaraz stąd wyjdziemy. Na toporek ciotki Matyldy! Znajdziemy drogę.

– Boję się!

– Nie ma czego – powiedział, mimo że w głębi serca czuł się równie niepewnie. A do tego miał dziwne przeświadczenie, że ktoś go obserwuje. – Zobaczysz, za chwilę znajdziemy twoich rodziców.

Karol był naprawdę dzielnym krasnoludem, jednak złe samopoczucie oraz tajemnicza leśna atmosfera sprawiały, że z chwili na chwilę zaczynał odczuwać strach. Wiedział, że jeśli zaraz czegoś nie zrobi, to niekontrolowane uczucie zamieni się w panikę. Dlatego zagwizdał wesołą piosenkę. Wydobywające się z jego ust dźwięki przywołały z daleka tętent kopyt, a następnie dało się słyszeć jakiś szelest w pobliskich krzakach.

– Uciekaj! – krasnolud pchnął siostrzenicę, chwytając jednocześnie jej dłoń, żeby się nie potknęła. Emka rzuciła za siebie koszyk, by łatwiej było jej biec.

Ruszyli do ucieczki dosłownie w ostatniej chwili, bo na polanie pojawiło się straszne monstrum. Olbrzymi dzik, niemal tak duży jak krasnolud. Zwierzę rozejrzało się, a gdy namierzyło swoje ofiary, ruszyło za nimi.

Krasnolud wiedział, że nie mają szans w konfrontacji z dzikiem. Zwierzę mogło nadziać ich ciała na swoje kły niczym mięso na rożen. Oczywiście gdyby Karol był sam, spróbowałby pokonać przeciwnika. Jednak teraz nie mógł narażać siostrzenicy na niebezpieczeństwo. Jedynym rozwiązaniem, jakie przyszło w tym momencie do krasnoludzkiej głowy, było to, że należy ukryć się na jakimś drzewie. Musiał tylko skupić uwagę na otoczeniu.

– Szybko! Wskakuj na ten dąb! – Wuj wskazał siostrzenicy ogromne drzewo z rozłożystą koroną. – Tam będziemy bezpieczni.

Razem dobiegli do pnia, po którym Emka – dzięki pomocy wuja – zaczęła się wspinać. Krasnolud nie potrzebował wsparcia. Z młodzieńczą precyzją wdrapał się na najniższą gałąź i tam poczekał na Emkę. Natomiast dzik dreptał wokół pnia, głośno chrumkając.

– Wujku, co teraz zrobimy?

– Poczekamy, Emko. Dzik w końcu odejdzie, a my spokojnie zejdziemy na dół, by wrócić do Mamy i Taty.

– A jak nie odejdzie?

– Żartujesz? Przecież on też kiedyś zgłodnieje i pójdzie coś przekąsić. A wiem jedno, dziki są strasznymi łakomczuchami. Dlatego za kilka minut będziemy już w drodze powrotnej.

Jednak po kilku minutach zawzięty dzik wciąż nie odpuszczał. Emka zaczęła się kręcić, jakby kogoś wypatrując. Krasnolud ponownie poczuł, jakby ktoś bacznie go obserwował. Jednak nie dostrzegł nikogo. Miał już dosyć grzybów, bestii oraz lasu Kudra. Wypowiedział tę skargę na głos, dodając, że byłby niezwykle rad, jeśli ktoś pozbyłby się dzika i wskazał im drogę do domu. Emka mu przytaknęła.

W tym momencie na polanę dostojnie wbiegł piękny jeleń. Zwierzę zbliżyło się do drzewa, głośno tupnęło prawym kopytem i pochyliło poroże. Dzik, który jeszcze przed chwilą był uosobieniem niepohamowanej furii, spotulniał jak baranek. Kilka razy zachrumkał i znikł w lesie. Wtedy wuj z Emką mogli spokojnie zejść z drzewa.

Gdy to zrobili, podeszli do jelenia. Przedstawili się oraz grzecznie mu podziękowali. Krasnolud wyjaśnił zwierzęciu, jak się znaleźli w tak paskudnej sytuacji. W odpowiedzi jeleń polizał go po twarzy na pocieszenie. Następnie zwierzę dało im znak, a wówczas dwójka zagubionych miłośników grzybów ruszyła za nim. Emka podniosła z ziemi koszyk i dołączyła do wuja.

Trzydzieści metrów od dębu biegła droga, na której stali Mama i Tata. Ucieszyli się, widząc córkę całą i zdrową. Oznajmili, że zaczynali się już niepokoić, bo dość długo jej nie było. Okazało się, że dziewczynka z krasnoludem spędzili w lesie Kudra niecałe piętnaście minut, choć im samym czas, który upłynął, wydawał się wiecznością.

– I pamiętaj dziewczynko, nigdy nie wchodź sama do tego lasu – oznajmiła gospodyni domu, w której zatrzymała się cała rodzina. – Emko, Kudra jest bardzo niebezpieczna. Każdy, kto tam się znajdzie, czuje przenikające ciało zimno i ciepło, ciarki przechodzące po plecach, a do tego ma wrażenie, że ktoś go obserwuje. Wielu już tam weszło i nigdy nie wróciło.

Emka chciała coś odpowiedzieć, ale wuj przyłożył palec do ust, nakazując jej milczenie. Kobieta kontynuowała:

– Jednak byli i tacy, którym udało się wrócić. Mówili, że uratował ich jeleń. Ten sam, który widnieje w herbie Zabłudowa. Ja tam do lasu nie wchodzę, bo się boję. Jednak w te bajki o jeleniu nie wierzę. Niby w jaki sposób zwierzę z herbu ma ratować ludzi? Choć kto wie, kto wie…

Ilustracje do opowiadania znajdują się na stronie projektu na Facebooku LINK